Max był zadziorny, z nikim się nie liczył,
Szedł przez życie odważnie, ludzi dokoła ćwiczył.
Uważał, że hołd mu się należy,
Bo ma siłę, tylko w siebie wierzy.
Nie miał przyjaciół tylko cichych wspólników,
A w pracy zarządzał brygadą robotników.
Lecz pewnego dnia rzecz straszna się zdarzyła.
Jedna z kobiet pół dłoni w maszynie straciła.
I chociaż lekarze bardzo się starali,
To niestety palców odciętych nie odratowli.
Kobieta zrozpaczona, depresji się poddała,
Pracę rzuciła, rodzinę zaniedbała.
I tutaj Max swe dzieło rozpoczyna,
Wszak przed nim świat ciało swe zgina.
Poruszył sejm, senat i prezydenta
I kobieta protezę miała na święta.
Teraz każdy ma dla niego uznanie,
Bo liczy na niego gdy coś się stanie.
Komentarze
Prześlij komentarz