Stanąłem przed drzwiami do jej Jestestwa. Nacisnąłem przycisk dzwonka. Jego dźwięczny świergot rozlał się po wnętrzu mieszkania. Stanęła w progu. Wręczyłem jej kwiaty zerwane na łące o wschodzie słońca, jeszcze lśniła na nich poranna rosa. Połączyła ich płatki. -One śmierdzą - stwierdziła. - Śmierdzą jak cała twoja filozofia! Tymi słowami zadźgała jego i swoje powołanie.
Blog o instytucji zwanej Polska. Pisząc o polityce, sztuce i książkach renegeruję swój umysł...