Jest takie miejsce gdzie ludzie czekają na pracę. To stara mleczarnie przy parku miejskim. Większość czekających tu osób to przybysze zza wschodniej granicy. Stoją paląc papierosy, piją zimne napoje. Są też miejscowi. Marek jest jednym z nich. Na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się z tłumu. Jest podobnie ubrany (poszarpane jeansy, koszula w kratę, rozczochrane włosy), mętny wzrok. Kiedy zaczął opowiadać o sobie odeszliśmy parę kroków w stronę zabudowań. Urodził się w xx wieku.W szkole nie sprawiał problemów, był cichym i uczynnym dzieckiem.Zawsze przygotowany, grzeczny i uprzejmy. Rodzice, widząc jego chęć do nauki i łatwość w przyswajaniu wiedzy, wiązali z nim wielkie nadzieje. I prawie udało się. Marek obronił pracę magisterską, rozpoczął studia doktoranckie... i tu życie odwróciło swój bieg. Jakieś dziwne myśli, próba samobójcza, szpital. Diagnoza- zaburzenia schizoafektywne. Renta socjalna i... dziewczyna odeszła, pracy ni ma, a jeść trzeba . -Nie jestem poganinem- zas