Stanąłem przed drzwiami do jej Jestestwa. Nacisnąłem przycisk dzwonka. Jego dźwięczny świergot rozlał się po wnętrzu mieszkania.
Stanęła w progu.
Wręczyłem jej kwiaty zerwane na łące o wschodzie słońca, jeszcze lśniła na nich poranna rosa.
Połączyła ich płatki.
-One śmierdzą - stwierdziła. - Śmierdzą jak cała twoja filozofia!
Tymi słowami zadźgała jego i swoje powołanie.
Komentarze
Prześlij komentarz