Padły mocne słowa.
Na sali zapanowała absolutna cisza. Nawet mucha plujka przysiadła na żyrandolu i wpatrywała się w przemawiającego mężczyznę. A ten perował w najlepsze.
-To wy jesteście winni tej zbrodni! – Krzyczał wskazując palcem Prezydenta i jego świtę.- To wasi dziadowie odpowiedzialni są za dym kołujący nad naszymi głowami! To wasze działania pociągnęły za sobą zniszczenie i zagładę! Jeśli chcecie, aby spokój zagościł w naszych stosunkach musicie to odpokutować! Pokuta i zadośćuczynienie to podstawa wzajemnych relacji miedzy naszymi Rodami.
Przemawiający poprawił kołnierzyk, wytarł ślinę i założył okulary. Siadając zmierzył wzrokiem Prezydenta.
Ten otrząsnął się z szoku, wstał.
-Cóż. – Westchnął. – Na takie słowa można zareagować tylko w jeden sposób.
Prezydent pochylił się, oparł rękami o blat stołu.
-Ma pan…..- zawiesił głos-…… Dwie godziny na opuszczenie terytorium Naszego Rodu. Po tym czasie będzie pan nieproszonym gościem. Zrozumiano?
Po tych słowach podszedł do zdezorientowanego Przedmówcy, nachylił się i szepnął mu do ucha:
-Wypierdalaj. Pakuj swój zapyziały tyłek i wypierdalaj.
Prezydent wyprostował się. Obiema rękami dopiął marynarkę i już mocnym, pewnym głosem dodał:
-Zrozumiałeś?- Spytał. A po chwili dodał:
-To wykonaj!
Komentarze
Prześlij komentarz